Dzisiaj proponuję poruszyć temat trudny i wielowątkowy, ale ważny i na czasie.
Co byście zrobili, gdyby po wpisaniu swojego imienia i nazwiska w przeglądarkę nagle zobaczyli swoje nagie zdjęcia na stronie pornograficznej, i w dodatku z informacjami takimi, jak adres zamieszkania, numer telefonu, albo nawet numery tablic rejestracyjnych Waszego samochodu? I w dodatku zdjęcia te były zrobione za Waszą zgodą, ale ukryte przed światem gdzieś na dysku komputera albo w pamięci tefefonu tylko do prywatnego użytku.
Pewnie szok to łagodne słowo, prawda? I pewnie pierwsze, co chce się wtedy zrobić, to zdjąć te zdjęcia ze strony jak najszybciej, zanim rodzina, przyjaciele i współpracownicy się dowiedzą…
Zaraz potem jednak okazuje się, że wykasowanie tego zdjęcia jest bardzo trudne, bo po pierwsze, z kim się skontaktować, a po drugie, nawet jeżeli wiesz, kto to umieścił, bo w końcu pewnie pamiętasz, kiedy to zdjęcie zostało zrobione, z kim, w jakich okolicznościach, i może nawet sama sobie wykonałaś nagie “selfie”, czyli sama pozowałaś robiąc sobie fotkę dla partnera, jako element seksualnej zabawy, to być może na tym etapie to zdjęcie zostało już rozesłane na tyle stron, albo różne fora towarzyskie, że właściwie jest już “pozamiatane”…
Mówimy tu o revenge porn czyli o zamieszczaniu w Internecie nagich zdjęć osób, którym ktoś chce zaszkodzić, ośmieszyć, albo po prostu zemścić się. To właśnie przydarza się coraz większej liczbie kobiet, ale też czasem i mężczyznom na całym świecie, i najczęściej jest to “robota” byłych kochanków, porzuconych chłopaków, czy niedoszłych adoratorów.
Problem polega na tym, że często brakuje aparatu prawnego, by temu zapobiegać i potem karać, ponieważ sam fakt pojawienia się nagich zdjęć na stronie internetowej nie jest nielegalny w wielu krajach. Ale jednak można coś zrobić, co pokazują przykłady w różnych krajach.
Jest też jeszcze dodatkowy problem, ponieważ wielu administratorów tych stron broni się mówiąc, ze ofiary są same sobie winne, ponieważ nie powinny wysyłać swoich aktów erotycznych na emaile, czy komórki swoim chłopakom. W końcu nikt ich nie zmuszał…
Myślę, że mamy tu do czynienia ze zjawiskiem prawnym, technologicznym, obyczajowym i seksuologicznym jednocześnie.
Może wydawać się przecież całkiem fajnym pomysłem dla niektórych ludzi wysłanie na komórkę “niegrzecznej” fotki swojemu mężowi, by go zachęcić do bardziej zmysłowej zabawy po powrocie z pracy…, albo w ramach prezentu zrobienie sobie razem sesji rozbieranej z partnerem, by trochę pofolgować fantazjom seksualnym w parze.
Ale oczywiście zdrowy rozsądek podpowiada, że przecież każdy zapis cyfrowy, w erze hackerów, nie jest absolutnie bezpieczny, nawet jeżeli jest przechowywany na twardym dysku Twojego laptopa. A to, co jest wysyłane w sieć, właściwie od razu może być własnością publiczną, nawet, jeżeli nie było to zamierzone.
Dobra wiadomość jest jednak taka, że coraz więcej rządowych i prawnych instytucji zabiera się za walkę z tymi, co rozpowszechniają revenge porn. W końcu robienie sobie zdjęć nie jest przestępstwem, natomiast publikacja takich zdjęć bez zgody autora jest naruszeniem praw autorskich i czasem kilku innych paragrafów, i coś należy z tym zrobić.
Na przykład rząd japoński zaczął ostatnio po raz pierwszy dyskutować ten problem i celem dyskusji ma być wprowadzenie paragrafu w kodeksie karnym, który będzie klasyfikował revenge porn jako przestępstwo. Niektóre stany w USA też już oficjalnie rozpoznały to zjawisko, jako przestępstwo. Ciekawe, jakby revenge porn zostało ocenione przez polskich prawników?
Zachęcam do przeczytania poniższego artykułu. The revenge porn avengers By James Fletcher on BBC News.