Na początku mała uwaga – Japończycy niezmiernie rzadko mówią partnerowi, że kochają. Co prawda w języku japońskim istnieje określenie “kocham cię”, które brzmi Ai shiteru 愛してる, ale można to usłyszeć jedynie w łzawych serialach i J-popowych teledyskach muzycznych. W życiu jest to zarezerwowane do bardzo uroczystych i poważnych okazji, kiedy np. polityk oficjalnie deklaruje w oświadczeniu prasowym, że kocha swoją żonę, chociaż właśnie ją zdradził i dlatego tłumaczy się z tego przed kamerami. Albo kiedy wdowa nad trumną czyta list pożegnalny o ponadczasowej miłości do partnera. No może lekko przesadzam, ale pewnie już czujecie, jak nienaturalnie to brzmi dla ucha przeciętnego Japończyka.
No więć jak Japończyk wyznaje swoje uczucia Japonce i vice versa? No cóż, po prostu mówi, że ją lubi, suki desu 好きです, ewentualnie, że bardzo ją lubi – daisuki だい好き. (Uwaga fonetyczna – suki – lubić, czyta się prawie jak angielskie ski, z modulowanym “s”, które przechodzi w “k” i krótkim “i”).
Ma to podwójną funkcję, po pierwsze, daje sygnał zainteresowania, że mamy nadzieję na więcej i dłużej razem, a po drugie, w razie czego można łatwiej się wycofać, co chroni przed konfrontacją i ryzykiem utraty honoru, czyli czymś, czego Japończycy unikają za wszelką cenę, bo zachowanie twarzy to jedna z najwyższych wartości w życiu społecznym.
Generalnie Japończycy bardziej cenią to, czego nie powiedziało się, niż to, co się mówi za pomocą słów. To naród, gdzie słow nie puszcza się na wiatr, a jeżeli już, to grozi to ostratyzmem. Często słyszę w Japonii, że powinienem ‘czytać powietrze”, czyli intuicyjnie wyczuwać, co dana osoba chce przekazać, ale bez słów. Długie minuty milczenia, cisza, mowa oczu, delikatne ruchy głowy, to to, do czego będzie odwoływać się typowy Japończyk, próbując zakomunikować, co tak naprawdę czuje. Im większa waga tematu, tym mniej słów. Czyli szkoła komunikacji niewerbalnej na całego!
A na końcu rada: jeżeli chcesz “chodzić” z osobą z Kraju Kwitnącej Wiśni, to waż słowa! Gadulstwo to grzech śmiertelny! A my Polacy niestety mamy tę łatwość gadania, co ślina na język…