Dzisiaj w atmosferze poświątecznej kilka uwag, jak Japończycy, nie mając tradycji chrześcijańskiej, wybiórczo zaadaptowali nastrój świąt Bożego Narodzenia. Z punktu widzenia psychologa jest to bardzo ciekawy przykład, jak adaptacja kulturowa zmienia wydźwięk i wymowę świąteczną, zatracając całkowicie religijny wymiar tego okresu w roku. I nie mówię tu o komercyjnym aspekcie zakupów przedświątecznych, co jest procesem już chyba globalnym, a wyłącznie mam na myśli budowanie nastroju bez treści tradycyjnie łączącej się z wymową religijną.
Ciekawe, prawda?